Loading

piątek, 7 sierpnia 2009

Dlaczego aerobik nie odchudza - prawdy i mity cz.III

Ćwiczenia na siłowni powodują bardzo szybki przyrost masy mięśniowej

TAK/NIE: Wszystko zależy od tego, jakie są twoje oczekiwania. Można wyróżnić trzy rodzaje treningu na siłowni: ukierunkowany na masę mięśniową, na siłę mięśniową lub na wytrzymałość mięśniową. Generalnie przyrost mięśni mogą powodować tylko trening siłowy i trening na masę mięśniową (używa się do nich ekstremalnych obciążeń i długich przerw odpoczynkowych, a liczba powtórzeń w zależności od treningu waha się od 1 do 12). Związane to jest ze zjawiskiem superkompensacji, czyli inaczej: tzw. odbudowy z nadmiarem. Podczas treningu z ekstremalnymi ciężarami pękają bowiem włókienka mięśniowe, które podczas regeneracji potreningowej odbudowują się w większej liczbie – a to wpływa na zwiększenie obwodów mięśni. Z kolei trening wytrzymałościowy (13–20 powtórzeń) powoduje tylko gęstnienie tkanki mięśniowej bez przyrostu obwodów – spowodowane jest to dużą intensywnością treningu, mniejszymi obciążeniami i krótkimi przerwami na odpoczynek. Dlatego trening dobieraj zawsze (z pomocą trenera) do tego, jaki efekt zamierzasz osiągnąć.

Po treningu najlepiej nic nie jeść – dzięki temu organizm będzie szybciej spalał kalorie

NIE: Podczas każdego typu wysiłku czerpiemy energię z określonych źródeł w organizmie. W przypadku wysiłku tlenowego (aerobowego) przez pierwsze 20–25 minut czerpiemy ją z węglowodanów, a dopiero później z tłuszczów. Jeśli chcesz utrzymać spalanie tkanki tłuszczowej także po treningu, musisz więc jak najszybciej uzupełnić zużyte w czasie niego węglowodany. Dzięki temu organizm po ćwiczeniach nie będzie czerpał energii z mięśni, ale z zapasów tłuszczów w organizmie – a ty nadal będziesz chudła.

Nieistotny jest rodzaj treningu, najważniejsze to się ruszać

NIE: Oczywiście, lepiej ruszać się jakkolwiek (np. spacerując), niż nie robić nic. Jeśli jednak chcesz osiągnąć konkretny cel (schudnąć, zmienić sylwetkę, zbudować mięśnie), twój trening powinien być maksymalnie zindywidualizowany, dopasowany do twoich potrzeb i możliwości. Jeśli ćwiczysz od dłuższego czasu, a nie widzisz efektów, oznacza to, że coś jest nie tak: albo wykonujesz trening za rzadko, za często, za mało lub za bardzo intensywnie, albo masz niedopasowaną dietę, albo po prostu źle technicznie wykonujesz ćwiczenia. W takim przypadku warto poradzić się trenera osobistego – trening z nim jest dosyć kosztowny, ale możesz umówić się na dwa, trzy spotkania, podczas których ułoży program specjalnie dla ciebie i pokaże ci, jak wykonywać najważniejsze ćwiczenia. Jeszcze jedno – rodzaj treningu jest bardzo ważny, ale pamiętaj, że długo nie poćwiczysz, jeśli nie znosisz siłowni albo zajęć w grupie. Wybierz to, co naprawdę lubisz (pływanie, bieganie, nawet jazdę na rowerze czy skakanie na skakance) – te dyscypliny też można dopasować tak, aby dały efekty. Dobry trener i tutaj pomoże ci ułożyć skuteczny program.

Konsultacja: Marcin Godlewski (trener osobisty)

Artykuł pochodzi ze strony: http://polki.pl/fitness_odchudzanie_artykul,10011096.html
Autorem artykułu jest Ola Czarnecka

Dlaczego aerobik nie odchudza - prawdy i mity cz.II

Najszybciej spala się tłuszcz podczas intensywnego aerobiku

NIE: Ćwiczenia wykonywane w rytm muzyki z użyciem różnych akcesoriów, np. stopnia, ciężarków (czyli np. step, fat burning czy ABT), mogłyby odchudzać, gdyby były prowadzone właściwie. Aerobik został bowiem zainspirowany ćwiczeniami aerobowymi. Oznaczają one taki wysiłek, podczas którego energia organizmu pozyskiwana jest w toku przemian tlenowych (gr. „air” – powietrze), a to przyszpiesza spalanie tkanki tłuszczowej (np. bieganie). Jest on najbardziej efektywny, jeśli utrzymuje się na stałym poziomie intensywności, a minimalny czas jego trwania to 40 minut. Niestety, często grupowe zajęcia aerobiku prowadzone są w sposób wykluczający spalanie tkanki tłuszczowej. Jest to spowodowane brakiem podziału na grupy o tym samym stopniu zaawansowania, brakiem kontroli tętna ćwiczących (najważniejsze przy spalaniu tkanki tłuszczowej!), narzucaniem zbyt forsownego tempa przez prowadzących czy zmiennej intensywności wysiłku. Dlatego większość aerobików to wysiłek wydolnościowy, czyli taki, który pozwala ćwiczącemu na mniejsze męczenie się przez poprawienie wydolności serca i mięśni.

Intensywny trening nie wymaga już stosowania diety

NIE: Forsowny trening bez odpowiedniej diety może nawet spowodować tycie! Podczas intensywnych ćwiczeń ważne są bowiem dwa czynniki. Po pierwsze: energia pobierana jest z węglowodanów, które przyswajamy z pro-duktów spożywczych, takich jak pieczywo, kasze, makarony, ryż. Po drugie: podczas ciężkiego treningu białka, z których zbudowane są nasze mięśnie, ulegają rozpadowi. Jeżeli nie uzupełnimy tych węglowodanów i białek w organizmie (jedząc chude mięso, ser biały, ryby, jaja), nie dojdzie do procesu regeneracji. W takiej sytuacji organizm, w celu odnowy, w pierwszej kolejności będzie czerpał z tkanki mięśniowej, zaś tłuszcz pozostawi jako rezerwę. Jeżeli dodatkowo dostarczymy niewłaściwych składników odżywczych, takich jak cukry proste (owoce, słodycze, białe pieczywo), to intensywny trening – zamiast nam pomóc schudnąć – spowoduje tycie. Pamiętaj też, że intensywny trening może wzmagać apetyt. Dlatego tak istotne jest to, co po nim zjesz.

Za pomocą ćwiczeń można wybiórczo wysmuklać określone partie ciała

NIE: Każdy człowiek ma inny typ budowy i jest to uwarunkowane genetycznie. Jedni mają tendencję do tycia w biodrach, zaś inni w brzuchu. Podobnie jak tycie, także spalanie tkanki tłuszczowej w organizmie jest więc ustalone indywidualnie. Niestety, trudno zrzucić tylko z danej, najbardziej problematycznej partii ciała – jeśli podczas ćwiczeń zużycie kalorii jest wystarczające, powoduje spalenie tłuszczyku na całym ciele. Niestety, zazwyczaj jest tak, że ta partia ciała, na której poprawieniu najbardziej nam zależy, chudnie na samym końcu. Wynika to z tego, że właśnie w tym miejscu mamy największą tendencję do odkładania tkanki tłuszczowej. Dlatego też tak ważne jest, aby przeprowadzić trening ogólnorozwojowy, czyli skierowany na wszystkie partie ciała. Robienie tysiąca brzuszków przy problemach z obwodem brzucha nie rozwiąże problemu.

Cdn.

Artykuł pochodzi ze strony: http://polki.pl/fitness_odchudzanie_artykul,10011096.html
Autorem artykułu jest Ola Czarnecka

Dlaczego aerobik nie odchudza - prawdy i mity

Ćwiczysz i ćwiczysz, a efektów nie widać. Dlaczego?

Obalamy mity dotyczące odchudzania. Dzięki temu unikniesz błędów podczas treningu, poprawisz jego efektywność i szybciej osiągniesz cel.

Im bardziej się zmęczysz, tym szybciej schudniesz

NIE: Wręcz przeciwnie Skutecznym i sprawdzonym sposobem na efektywne spalanie tłuszczu jest wysiłek dość umiarkowany, ale długotrwały. Jeśli będziesz ćwiczyć na maksa, bardzo szybko się zmęczysz i wysiłek będzie zbyt krótki. Dlatego warto w czasie treningu pilnować wysokości tętna. To właśnie odpowiednia liczba uderzeń serca na minutę jest warunkiem spalania tkanki tłuszczowej. A zależy ona od kilku czynników, np. wieku czy poziomu wytrenowania. Aby określić poziom tętna sprzyjający odchudzaniu, należy najpierw ustalić maksymalny poziom HR (z ang. „heart rate”, co oznacza tętno). Można to zrobić, korzystając z prostego wzoru: 220 – wiek = maks. HR. Jeżeli chcemy, by organizm podczas treningu korzystał z zapasów tkanki tłuszczowej, należy utrzymywać tętno na poziomie 65–75 proc. maksymalnej wartości (możesz spokojnie rozmawiać, ale czujesz, że się męczysz). Mało tego. Aby skutecznie spalać tłuszczyk, należy utrzymywać takie tętno przez co najmniej 45 minut (dopiero po 20–25 minutach zaczyna się pobieranie zasobów z tłuszczów). Tego typu trening trzeba wykonywać 3 razy w tygodniu.

Najlepszym sposobem na wyszczuplenie nóg jest trening na stepperze

NIE: Warto wspomnieć, że step i stepper to nie jest to samo, a te dwa urządzenia i efekty, jakie mają dawać, często są ze sobą mylone. Zajęcia aerobikowe zawierające układy choreograficzne z wykorzystaniem stopnia (stepu), potocznie zwane właśnie stepem, z pewnością nie wpływają na obwód łydek czy ud. Natomiast inaczej wygląda sytuacja ze stepperem. Jest to urządzenie, dzięki któremu możemy uzyskać ćwiczenia imitujące wchodzenie po schodach. Stepper z złożenia jest dość ciężką, intensywną formą ruchu. Jeśli zaczniesz ćwiczyć na nim zbyt forsownie, niezależne od tego, czy masz świetną formę fizyczną, czy dopiero nad nią pracujesz, możesz spowodować zwiększenie obwodów w nogach. Aby tego uniknąć oraz wysmuklić i ładnie wyrzeźbić nogi, tempo i intensywność ćwiczeń musisz dostosować do poziomu tętna pozwalającego ci spalać tkankę tłuszczową.

Wystarczy chodzić na zajęcia 2–3 razy w tygodniu

TAK/NIE: Według najnowszych zaleceń WHO (Śwatowej Organizcji Zdrowia) najlepiej ćwiczyć codziennie. Jedynie systematyczne ćwiczenia zapewnią ci lepszą kondycję, poprawę wyglądu i dobre samopoczucie. Dlatego przed rozpoczęciem treningów realnie określ, ile czasu jesteś w stanie na nie poświęcić. Im bardziej długofalowe plany, tym lepiej. Systematyczne uprawianie sportu, np. trzy razy w tygodniu, jest zdecydowanie skuteczniejsze niż zrywy aktywności, gdy tylko przez miesiąc odwiedzasz siłownię prawie codziennie. Aby osiągnąć pierwsze efekty, potrzeba ok. sześciu tygodni regularnych ćwiczeń. Na początku najlepiej poradzić się trenera (a jeszcze lepiej – zacząć ćwiczyć pod jego okiem na siłowni), który ustawi program ćwiczeń specjalnie dla ciebie. To ważne, bo jeśli zaczniesz ćwiczyć sama jakkolwiek i cokolwiek, możesz nie zobaczyć efektów i szybko się zniechęcisz. Poza tym trener osobisty potrafi świetnie zmotywować do systematycznej pracy.

Cdn

Artykuł pochodzi ze strony: http://polki.pl/fitness_odchudzanie_artykul,10011096.html
Autorem artykułu jest Ola Czarnecka

Gdy problem leży w głowie cz. II

Odchudzanie jest strasznie skomplikowane.

- Na pewno bardziej, niż nam się wydaje. Naprawdę niewielu osobom udaje się trwale zrzucić wagę.

Trzeba znaleźć dla siebie dużo czasu - żeby zaprzyjaźnić się z ciałem, nie przemęczać się, dostarczać ciału regularnie zdrowego jedzenia i nagradzać się inaczej niż ciastkiem. I czasu, żeby sobie ugotować, pójść na siłownię.

- Osoby otyłe to najczęściej te, które nie mają czasu dla siebie.

W towarzystwie je się więcej, prawda?

- Nie chodzi o samo towarzystwo, ale o to, na co kierujemy uwagę. Jak ktoś czyta gazetę przy jedzeniu, ogląda telewizję, z kimś rozmawia - uwaga jest nad nosem, a nie poniżej - u góry jest coś ciekawego, a dołem pakujemy jedzenie do ust.

Czyli lepiej jeść, nie robiąc nic innego?

- To jest ciekawe doświadczenie. Wyłączyć wszystkie rozpraszacze uwagi i usiąść przy pustym stole, na którym jest talerz z jedzeniem. Bardzo polecam.

Próbowałam. Strasznie nudne.

- I w połowie obiadu nie chce się pani więcej jeść. Bardzo wiele osób na tym wpada, że wyłącza uwagę i przy spotkaniach towarzyskich orientuję się, ile zjedli, jak już nie mogą się ruszać. Ale są też osoby, które nie umieją odmówić. Ktoś im nakłada, a oni potulnie jedzą.

Mówią babci, cioci, że się odchudzają, i słyszą: Ale to tylko serek, serek nie tuczy.

- Jeśli takie spotkania zdarzają się raz na miesiąc, to już lepiej zjeść, żeby babcia była zadowolona. Jeśli częściej - polecam metodę zdartej płyty: Dziękuję, nie. Powtórzone kilka lub kilkanaście razy poskutkuje. Jasne, że tej osobie będzie przykro, bo przecież ona to dla pani zrobiła, ale w końcu zrozumie.

Ja mam ten problem, że, niestety, lubię jeść.

- To nie jest przeszkoda. Można odkryć, że "lekkie" jedzenie jest pyszne, że lepiej się po nim czuję. Znam kilku smakoszy, którzy są szczupli. Bo jednocześnie słuchają swojego ciała - jedzą tyle, ile ono potrzebuje, i to, co im służy.

Anorektyczka patrzy na swoje odbicie w lustrze i widzi się grubą. Czy może być odwrotnie, że grubas patrzy na siebie i widzi, że jest już chudy, choć nie jest?

- Jasne. Dlatego trzeba się ważyć. Wiele osób ma tak, że kiedy się odchudza i coś pójdzie źle, to przestają się ważyć, myśląc: "Poczekam do przyszłego tygodnia, jak odrobię straty", i... przestają się odchudzać. Regularne ważenie się hamuje efekt jo-jo. A jak przestajemy się ważyć, to się tylko oszukujemy, że "ja wcale nie tyję".

Mam świetną wymówkę: jak już mnie dorwie wilczy głód, zwalam to na hormony.

- Zawsze pytam pacjenta, jak pan czy pani myśli, skąd ta nadwaga się bierze? Ludzie mają różne pomysły - geny, metabolizm. Są też tacy, co mówią: - Jem frytki w nocy. Zachęcam do wyobrażenia sobie diagramu, ile jakich jest przyczyn - udział procentowy. Na przykład 30 proc. to geny, bo babcia i ciocia były otyłe, 60 proc. - tarczyca, a 10 - to słabość do klusek. Widząc taki diagram, wiemy, na ile z tych czynników mamy wpływ. A to musimy ustalić - co JA mogę zrobić?

Moja koleżanka może zjeść furę makaronu, lody i jest chuda jak patyk, a ja tyję od powietrza. To niesprawiedliwe.

- Często słyszę takie skargi.

I co pani odpowiada?

- No tak, to niesprawiedliwe. Tylko czy chce pani nadal się biedzić w poczuciu niesprawiedliwości, czy przyjąć, że koleżanka tak została wyposażona, a pani inaczej. Ona ma swoja ciało, pani swoje. Trudno. Czy to znaczy, że pani ma być gruba?

Czyli jednak dieta. Zacznę od poniedziałku, bo mam jeszcze ciasto z imienin mamy.

- Większość osób z nadwagą ma swoje zaklęcia - zdania, którymi się sami oszukują i które powalają im się najeść bez wyrzutów sumienia. Jednym z nich jest "od jutra" albo "jutro nic nie jem". A ja pytam, czy jutro będzie łatwiej? Będzie pani tak samo głodna, będzie pani tak samo lubiła czekoladę, będzie taki sam dzień, jak poprzednie, sto razy i pani dobrze o tym wie. To otrzeźwia. Następnym razem może być inaczej tylko wtedy, kiedy się do tego przygotujemy.

Ale co robić, gdy na stole leży pyszna mleczna czekolada i błaga, żeby ją zjeść?

- Ile radości daje pani kawałek czekolady? Piętnaście minut? A jak pani już ją zje, to jak długo czuje się fatalnie? Jeszcze następnego dnia. To czy mogłaby pani o tym pomyśleć, zanim sięgnie po czekoladę?

Trzeba poćwiczyć inne schematy myślowe na widok czekolady - zamiast myśleć, jaka ona jest pyszna, wyobrazić sobie, jak się poczuję, kiedy ją zjem. Przyjemność trwa krótko, a ciężki, falujący brzuch nosimy na co dzień.

Kobiety w ciąży mają najlepsza wymówkę - najem się, bo dzidzia potrzebuje.

- Kiedy jem kanapkę z białym serem, to mam świadomość, że dla dziecka to dobrze. Kiedy jem pudło lodów, trudno sobie wmówić, że to dla jego dobra, ale wiele kobiet i to potrafi.

W ciąży jak w zwykłym życiu - trzeba zachować rozsądek. Jasne, że niektóre kobiety są bardziej głodne, mają apetyt, ale zasady zdrowego odżywiania się obowiązują nas zawsze, nawet jeśli mąż akceptuje kobietę w pełni, a ona ma silną potrzebę dogadzania sobie.

To jest naprawdę przykre uczucie, kiedy się już to dziecko urodzi, a brzuch został, i wcale nie czuję się lżej. W ciąży można przybrać na wadze 12-16 kilo. Nie więcej!

A co, gdy nasze dziecko jest grube?

- Ludzie często przychodzą z otyłym dzieckiem, stawiają je w gabinecie i mówią: - Proszę bardzo, to jest moje dziecko, proszę mu przemówić do rozsądku. Bo ja mu mówię, że jest grube i ma schudnąć, a ono nie trzyma diety. Dietetyczki się dwoją i troją, próbując zaangażować w odchudzanie całą rodzinę, tłumaczyć rodzicom. To nie dziecko decyduje o tym, co jest w lodówce i szafkach. A tam są chipsy i cola, czekolada, placek - wszyscy domownicy to jedzą, a ten biedny, gruby Jasiu ma zakaz.

To, co my proponujemy, to zmiana stylu jedzenia całej rodziny. Zapraszamy oboje rodziców na rozmowę, bo poniżej 12.-13. roku życia nie ma sensu pracować z dzieckiem - ma za małą motywację. Najlepiej, jak zmiana nawyków dzieje się niepostrzeżenie, nie tak, że Jasiu jest gruby, więc teraz wszyscy będą na diecie, tylko drobnymi krokami pokazać rodzinie, że można jeść zdrowo.

Prowadzenie dzieciaka do psychologa ze słowami: Proszę bardzo, to jest moje grube dziecko, brzmi jak jakiś horror.

- Gdyby pani słyszała to, co czasami rodzice mówią na temat swoich dzieci - naprawdę robią im krzywdę na długie lata. Dają dziecku sygnał, że miłość i akceptacja są warunkowe. A przecież to dziecko samo sobie nadwagi nie zrobiło. To od rodziców uczymy się stylu życia - sportu, stosunku do jedzenia.

Ilu z pani pacjentów chudnie na zawsze?

- Niestety, niewielu, ale jeśli już - to jest to piękne i dlatego lubię moją pracę. Osoby, które się odchudzają, dojrzewają - lepiej rozumieją siebie i swoje potrzeby, ale też jak lepiej jedzą, to i lepiej się czują, mają więcej energii. Często myślimy o odchudzaniu, że to zasuszanie siebie, głodzenie. A to rodzaj rozkwitania.

*Justyna Domanowska-Kaczmarek, psycholog kliniczny, prowadzi psychoterapię indywidualną i rodzinną dla osób z nadwagą w Poradni Medycyny Rodzinnej, Centrum Medyczne Akademii Medycznej i Europejskim Centrum Leczenia Otyłości Dzieci i Dorosłych. Z dietetyczką Agatą Lewandowską prowadzi warsztaty psychologiczno-dietetyczne "Równowaga"

Artykuł ze strony: http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/facet-na-diecie/2893-gdy-problem-lezy-w-glowie-ciekawy-artykul.html

Gdy problem leży w głowie

Z psychologiem Justyną Domanowską-Kaczmarek* rozmawia Dorota Frontczak z Gazety Wyborczej

Otyłość może być rodzajem pancerza - pod spodem jest coś tak kruchego, że musi być obudowane 30 kg tłuszczu. Dla wielu osób otyłość jest też alibi dla życiowych porażek.

Dorota Frontczak: Po co ludzie, którzy chcą schudnąć, przychodzą do psychologa?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Pierwsza grupa to ci, którzy chcieliby się odchudzić, ale nie bardzo wiedzą, jak się do tego zabrać. Druga to recydywiści, którzy próbowali się wiele razy odchudzać. Bezskutecznie. Okazuje się często, że u nich przyczyna nadwagi leży głębiej, z nimi trzeba pracować dłużej. Z pierwszą grupą zaś praca jest dość prosta i krótka. Dotyczy głównie motywacji.

Bardzo ważne jest na początku uświadomić sobie, jakie będą zyski, a jakie straty związane z utratą wagi.

Są jakieś straty?

- Pewnie! Osoby, które zaczynają się odchudzać, najczęściej myślą, że to będzie rach-ciach, za trzy, cztery tygodnie będą szczupłe i szczęśliwe. Nie zastanawiają się, z czego przyjdzie im zrezygnować. I to na całe życie, jeśli chcą wymarzoną wagę utrzymać. Ktoś lubi pić dużo piwa i prowadzi bujne życie towarzyskie. Nie da się tego robić na diecie. Warto mieć tego świadomość, bo po pierwszym tygodniu euforii właśnie to będzie sabotować ich dietę. Urodziny koleżanki? Święta? Urlop? Używając przenośni: jak się trasę pozna wcześniej, można przed zakrętem zwolnić i z niego nie wypaść.

Choć nie zawsze domniemane straty są prawdziwe. Miałam pacjentkę, która miała małe dzieci i zabierała się do pracy, dopiero jak położyła je spać. Przerażało ją, że zje posiłek o 18 i będzie głodować do 2 w nocy. Powiedziała o tym dietetyczce i ustaliły, że o 21 może zjeść lekki posiłek. Bo chodzi o to, żeby nie spać z pełnym brzuchem, a nie o to, żeby ostatni posiłek zjeść o mitycznej 18.

Bywa też, że osoba patrzy na kartkę, gdzie w dwóch kolumnach wypisała zyski i straty, i mówi: Nie, odchudzanie mi się nie opłaca.

A jeśli widzę, że się opłaca?

- To trzeba przygotować się do walki ze słabymi punktami. Ktoś kocha pizzę, ktoś inny lubi jeść ciastka w nocy. Musimy popracować nad tym, czy całkiem z tego zrezygnuje, czy nauczy się kontroli. Jeśli ktoś uczciwie mówi, że bez tych ciastek nie da rady, to rozmawiamy, jak często może sobie na nie pozwolić - raz na miesiąc dwa ciastka czy raz na tydzień, ale jedno. Jak to wcześniej przegadamy, to potem ta osoba, gdy zobaczy ciastko, zamiast rzucić się na nie, zastanowi się, czy to jest ten dzień, kiedy je zje, czy woli zjeść jutro. Inaczej zadziałamy jak automat.

Jak ktoś sobie ciągle odmawia, to w końcu pęknie...

- Nazywam to efektem tamy. Jeśli dieta jest zbyt restrykcyjna, napięcie związane z odmawianiem sobie rośnie z dnia na dzień i jeśli pojawi się małe odstępstwo - np. złamię się i skubnę tortu, nagle tama pęka i dieta się kończy. A przecież można się z tym tortem "dogadać". Ktoś mądry powiedział, że jak coś wypieramy, to wiążemy się z tym na całe życie. Nie warto.

Przychodzi dzień, że potrzeba czekolady jest tak silna, że nawet gdyby mnie skuć łańcuchami - muszę ją zjeść.

- Jasne. I albo mogę się obwiniać, że jestem beznadziejna, gruba świnia. Albo się zastanowić: właściwie dlaczego tak się stało? Czy byłam zbyt zmęczona? Czy nie miałam nic innego w lodówce? Czy byłam zła i chciałam odreagować? Czy było mi nudno albo nic się fajnego tego dnia się nie zdarzyło, więc uznałam, że należy mi się przyjemność? Wpadka to okazja, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie. I pomyśleć, co mogę zrobić następnym razem, żeby było inaczej.

Brak czego rekompensujemy jedzeniem?

- Dla każdego jest to coś innego. Wiele osób wpada na prostej rzeczy. Cały dzień niewiele jedzą, byle śniadanie, dwa batony plus kawa i wracają do domu tak głodni, że wymiatają pół lodówki. Organizm cały dzień krzyczy: "Daj mi jeść, daj mi jeść", ale nie dostaje, wiec jak wróci do domu, mówi: "To ja ci teraz wyłączę kontrolę, bo nie wiem, kiedy następnym razem mnie nakarmisz".

Tak naprawdę odchudzają się dwie osoby - jedna to moja wola, druga to mój brzuch. Jak on przejmie kontrolę, to koniec.

- Kluczowa jest równowaga. Także między psychiką i ciałem. Trzeba się z ciałem zaprzyjaźnić, wsłuchać w jego potrzeby. Wiele osób myśli: Oto ja teraz przykręcę śrubę, a ty, ciało, możesz być głodne i może ci być źle, ale ja się odchudzam. A ciało mówi: Figa!

Czy są jakieś nieświadome procesy, które blokują odchudzanie?

- Oczywiście. I dotyczą tej drugiej, trudniejszej, grupy moich pacjentów. Większość to kobiety, które mają za sobą wiele diet i doświadczeń. Jeśli próbują i się nie udaje, w końcu dochodzą do wniosku, że problem leży w głowie. Czasem okazuje się, że to wymaga dłuższej psychoterapii, gdy to objadanie się czy nadwaga - bo to są dwa różne objawy - czemuś służy.

Czemu na przykład?

- Są dwa rodzaje głodu: fizyczny, kiedy ssie nas w żołądku, i psychiczny - opisywany jako napięcie psychiczne. Gdy on się odezwie, jedzenie nabiera funkcji symbolicznej - zastępuje coś, czego te osoby są "głodne" - to głód uczuć, towarzystwa, czasem niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa - głód opieki, bezwarunkowej akceptacji.

W wielu rodzinach jedzenie jest synonimem miłości. Mama nigdy mnie nie przytulała, nie mówiła, jak mnie kocha, ale gotowała pięciodaniowe obiady. Osoby tak wychowane same sobie dają jedzeniem miłość.

Mówiła pani, że objadanie się to inny objaw niż widoczna nadwaga.

- Bo znaczenie symboliczne może mieć ten niezaspokojony "głód" albo sam to, że jestem gruba. Bo jak jestem gruba, to jestem lepiej chroniona, nie jestem taka krucha, nie jestem taka atrakcyjna, więc nie muszę wchodzić w kobiece role. Nie muszę starać się o mężczyznę, bo nikt mnie nie zechce - nie ryzykuję zranienia.

Otyłość jest rodzajem pancerza - pod spodem jest coś tak kruchego, że musi być obudowane 30 kg tłuszczu. Dla wielu osób otyłość jest alibi dla życiowych porażek. Gdyby ta kobieta była szczupła, musiałaby stawić czoła życiowym wyzwaniom.

Wiele kobiet myśli, że jak schudną, nagle staną się przebojowe, silne, wreszcie znajdą męża.

- I często się rozczarowują. Bo okazuje się, że niewiele się zmieniło. Noszą mniejsze ubranie, są lżejsze, zdrowsze, ale ani trochę bardziej szczęśliwe. Dlatego trzeba o tym rozmawiać wcześniej. Co się według pani zmieni i czy rzeczywiście się zmieni?

A może to lęk przed utratą tożsamości sabotuje odchudzanie? Bo jeśli ktoś od dziecka miał wystający brzuch, to kim on teraz będzie, bez tego brzucha? Czy nadal będzie sobą?

- Tak jest. Wiele osób się tego boi, często nieświadomie - co wyłoni się z grubej, rubasznej, serdecznej osoby, gdy odkryją się wewnętrzne warstwy. Kim będę? Na szczęście zdrowe odchudzanie to powolny proces, można się do tych zmian przystosować.

Efekt jo-jo to może nieświadoma chęć powrotu do tego, co było. Bo może życie paradoksalnie było łatwiejsze, kiedy byłam gruba?

- Na pewno jest grono osób, dla których szczupłość jest trudna. Szczególnie jeśli się do odchudzania nie przygotowali - nie policzyli zysków i strat, nie wyobrazili sobie, co i jak może się zmienić. Może być tak, że ktoś chudł, bo się założył. A ważne jest, żeby motywacja, która zmusiła nas do diety, pomagała nam także po. Żeby nie odchudzać się, bo koleżanki zauważą, bo chłopak zauważy, że w "Gazecie" przeczytają, a dietetyczka będzie zadowolona, że jestem świetnym pacjentem. Trzeba znaleźć stabilną motywację wewnętrzną. Bo jak już nas przestaną podziwiać, zacznę znowu tyć.

Cdn

Artykuł ze strony: http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/facet-na-diecie/2893-gdy-problem-lezy-w-glowie-ciekawy-artykul.html